Jeszcze kilka lat temu bardzo głośno było o złodziejach tożsamości i zagrożeniach, jakie niesie za sobą udostępnianie swoich danych, takich jak, chociaż zdjęcie czy imię i nazwisko. Dziś cały nasz strach gdzieś wyparował i prawie nikt nie ma oporów przed dzieleniem się najintymniejszymi sytuacjami z naszego życia, takimi jak wyjazd na wymarzone wakacje, zakup nowego samochodu czy nawet poród.

Granica dawno już się zatarła


Dziś najwięcej pieniędzy zarabiają te osoby, które pokazują nam najwięcej ze swojego życia, często dając swoim obserwatorom pełny wgląd w swoją prywatność. Nierzadko łączy się to z pokazywaniem pozornie kontrowersyjnych kwestii, takich jak opowiadanie o swoich przeżyciach łóżkowych. Dziś nikogo nie ciekawi już to, co proponują wszyscy, czyli haule zakupowe czy test nowości kosmetycznych i osoby prezentujące takie treści raczej nie mają szansy zainteresować nikogo, kto nie podziela ich pasji. Tymczasem wejście w czyjeś prywatne życie i dowiedzenie się tego, czego nikt nie powinien wiedzieć, jest dla nas, na razie, znacznie bardziej pociągające.

Staramy się naśladować naszych idoli


Wiele osób zaczęło traktować swoje prywatne social media troszkę tak, jak robią to ich idole i chwalą się wszystkim, nawet tym, czego nikt nie powinien wiedzieć. Dzieje się tak dlatego, że czujemy się w sieci częściowo anonimowi. Nasi znajomi wiedzą, kim jesteśmy, ale kiedy nasze treści docierają do obcych, to przecież nie mogą się o nas dowiedzieć niczego. I tak nikt nie podejdzie pod nasz dom czy nie zacznie do nas wydzwaniać, nie mamy więc takich oporów przed publikowaniem wstydliwych czy prywatnych materiałów, które na pewno towarzyszyłyby nam, gdybyśmy chcieli opowiedzieć o nich na forum klasy czy przy stole wypełnionym członkami naszej rodziny.

W końcu wszyscy tak robią


Wszyscy słyszeliśmy, że udostępnianie swoich danych w internecie jest niebezpieczne, ale jednocześnie nie widzimy, żeby miało to jakiekolwiek przełożenie na rzeczywistość. Zamiast tego wiemy, że nasza koleżanka, która pokazuje się na Instagramie w samej bieliźnie ma już ponad dziesięć tysięcy obserwatorów i negocjuje swoją pierwszą poważną współpracę. Niestety dziś każdy może zobaczyć przykłady na to, że odsłanianie swojej prywatności się opłaca, a sprawy, w których naprawdę stało się to niebezpieczne albo nie są nagłaśnianie, albo zapominamy o nich tydzień po ich wypłynięciu i wracamy do pokazywania siebie w nadziei, że zdobędziemy sławę, poklask i pieniądze.